Pierwszy raz próbowałam coś uszyc... ostatnie podejście do maszyny ( i pierwsze w życiu ) miało miejsce 15 lat temu, ze skutkiem miernym, nic z tego nie rozumiałam, a wykroje był dla mnie czarną magią:( teraz zawzięłam się, bo maszyna własna od ponad 2 lat stoi kupiona, nieużywana, materiały czekają,a ja kwiczę i błagam Mamę, żeby mi uszyła proste zasłony, czyli obrobiła materiał...
Na warsztatach szyłyśmy kota! śmiechu co niemiara, ale ujarzmiłam maszynę i cosik wyszło! w niedzielę wypchałam watoliną części, zeszyłam dziurki po wypchaniu i doszyłam uszy! wczoraj wybrałam z domowych zapasów Mamy guziki na oczy i teraz pozostało mi zeszyć ręcznie całość:)))
a oto fotorelacja:
PS. Wczoraj Mama sprezentowała mi zakupiony w Lidlu zestaw do szycia- czyżby widziała jakieś szanse?:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz