zebrało mi się w zeszłym tygodniu na dokończenie serwetki, która zaczelam jeszcze pod koniec października na lotnisku w Arrecife czekając 8 godzin na samolot i nie marnując czasu:)
calkiem się sprężyłam i wreszcie jest!\
korzystając z weny twórczej machnelam sobie kolejna, tak jakos od reki, pierwsza lepsza, która była w tej samej gazetce i akurat skonczyl się dyżur wraz z koncem drugiej serwetki:)
na zdjęciu jeszcze niewykrochmalona i niewyprasowana, na goraco uchwycona;)
teraz mecze szalik z wloczki Kochoran, pokaze niebawem, ale wcześniej będzie kot styczniowy z SAL-u:)- jeszcze dzisiaj wrzuce:)
och, zdolne te Twoje rączki!
OdpowiedzUsuńNiestety nie jesteśmy parą
Zobacz, jesteś niestety z kim innym