piątek, 29 lipca 2016

ATC "Ciemność "

Hejka! :)

na lipcowe, ostatnie upały, które przyprawiły mnie o omdlenie, niestety , jak znalazł temat ostatniej wymianki ATC w ART Grupie ATC .
Ciemność tematem przewodnim tegoż ATC, a że ja jak zwykle przekorna jestem, to spróbowałam czegoś jaśniejszego, ale nadal traktującego o tytułowej ciemności ;)
Czarny kot- to pierwsza rzecz, która mi się z tą ciemnością skojarzyła i postanowiłam być wierna temu skojarzeniu. Dzisiaj wreszcie znalazłam małą chwilkę ,aby wykonać swój zamiar, odkopałam głęboko w kredensie schowane przydasie do scrapu i powstało cos takiego :



Prawda ,że wbrew naczelnemu tematowi jasne ??? ;)

Mam nadzieję, że zostanie zaakceptowane przez moją parkę wymiankową, którą teraz jest Szalona ;)

Jak zwykle oszczędne w formie, mało mediowe- coś zazwyczaj papiery już stanowią dla mnie wystarczający wyraz podczas wykonywania ATC i jakoś oszczędna jestem w mediach przy tej formie, nie wiem, dlaczego- jakiś taki minimalizm wyrazu mi się włącza, w przeciwieństwie do albumów i LO, gdzie daję wtedy upust medialnej fantazji.

Oczywiście podczas pracy miałam towarzyszy, którzy tak się zainspirowali tematem, że.......
przynieśli zdobyczną mysz, którą prezentowali z dumą i deliberowali, co z nią zrobić.....


 
w rezultacie mysz po poł godziny wylądowala w kuble na śmieci, bo przecież jeść takie paskudztwo? Nie, wątróbka owszem, ale takie coś ???
 
Pozdrowionka z zachmurzonej Wielkopolski! ;)


środa, 13 lipca 2016

Barcelońskie klimaty :)

Kochani Czytelnicy ;)


wyczytałam w komentarzach, że bardzo lubicie relacje podróżnicze- stąd postanowiłam wznowić ten wątek i co nieco przybliżyć moje szaleństwo low-costowych podróży, które uprawiam z powodzeniem od ponad 20 lat ;) Wszystkie wypady oczywiście na własną rękę, z uwzględnieniem miejsc niekoniecznie bardzo znanych w danym rejonie, odkopywanych skrupulatnie z netu, gazet, odkrywanych na miejscu dzięki pogawędkom z miejscowymi ludźmi. Tak właśnie odkryłam pomnik kota w Barcelonie oraz pomnik żyrafy w tym samym mieście, tak zawędrowałysmy do pięknej bramy ze smokiem przy Finca Guell ...
Zatem -do dzieła! - krótka prezentacja wybranych atrakcji ( a jest ich niezliczona ilość, można dostać zawrotu głowy ) stolicy Katalonii, którą odwiedziłam w kwietniu ;)


Gwiazda absolutna, dzieło nieukończone i wciąż w trakcie budowy- Sagrada Familia, szalony projekt Gaudiego, który powoduje absolutny odlot w kosmiczną przestrzeń- dla odmiany fotka nawy głównej

Smok z bramy dawnych stajni przy pałacu letnim Finca Guell zachwyca swoją realnością




położony na wzgórzu park Guell, będący w pierwotnym założeniu projektem luksusowego osiedla mieszkaniowego zatopionego w parku doczekal się realizacji tylko 3 domów i może dobrze ? Antonio GAudi genialnie wkomponowal elementy architektury z naturalnych surowców budowlanych w ukształtowanie terenu i nadal parkowi charakter tarasów. Podpory są nader oryginalne - królestwo matematyki po prostu!


 na tarasie głównym zamieszczono najdluzsza lawke swiata w kształcie pofalowanej paraboli- wykonna całkowicie z odpadów płytek ceramicznych, z fenomenalną konstrukcją odwadniającą i przepięknym widokiem na cale miasto zawsze jest okupowana przez tlumy ludzi, ale dzięki konserwacji pewnego fragmentu udało mi się uwiecznić jej fragment pokazujący ideę architekta





ceramiczne szaleństwo trwa dalej- na dachach szczególnie- tutaj pyszniące się kominy pałacu Guell- wybudowanego dla wielkiego przemysłowca E.Guella przez Gaudiego- wnętrze jeszcze dosyć klasyczne w formie, chociaż przebija się tam szaleństwo architekta, kiedy spojrzy się na detale i pomysły polaczen materiałów, za to na dachu już zyskal pełną swobodę, co od razu zaowocowało takim wytrworem wyobraźni.



Nie omieszkałam również zawitać do pewnego bardzo tłustego kocura ;)




żeby potem rozkoszować się kolejna perelka Gaudiowego geniuszu -czyli Casa Batllo - budynku, który nie ma ani jednego kąta prostego!!!!






na wewnętrznej klatce schodowej zastosowano szklo z artefaktami, wskutek tego oglądane przez nie okna wewnętrzne zdaja się tanczyc w zależności od mrugniecia okiem i zaczynasz się zastanawiać- kto był bardziej opętany- architekt czy fotograf ? ;)




A nocą wygląda fascynująco -balkony przypominają ludzkie czaszki lub weneckie maski- wrażenie porażające !




KOlejna eksplozja antoniowego szaleństwa ma miejsce na dachu budynku mieszkalnego La Pedrera- te kominy.....- jak strażnicy na Wyspie Wielkanocnej, nieustępliwi, tajemniczy..



Recycling w pełnym wydaniu- butelkowa wersja komina ;)




oko nie oko???? dachowy detal z Casa Batllo :)



Wnętrza dawnego szpitala sw. Krzyża i sw.Pawła oszałamiają piekną ceramiką - na zewnątrz tez jest co podziwiać, bo ten ogromny, 10 -budynkowy secesyjny kompleks szpitalny rzuca na kolana!!! Zapomniany przez turystów, tylko 10 minut drogi od SAgrada Familia ,która widać na pierwszym zdjęciu- a fascynujący nie mniej od niej! JEżeli będzie WAm dane być w Barcelonie- polecam gorąco!!!!!!


Kiedyś chorzy mieli naprawdę duuuuuuużo miejsca na sali ;)



Z bardziej współczesnych rzeczy- magiczna fontanna na wzgórzu Montjuic i Muzeum Katalonskie oraz Fundacja J.Miro






i secesyjne ciasteczko na zakończenie- totalny odpał - czyli ceramiczny sufit wielkiej sali Pałacu Muzyki Katalońskiej- boskość!!! - tez zapominana przez polskich turystów atrakcja , która jest notowana przez miejscowych jako druga po Sagradzie bajeczka tego miasta ;)




BArcelona zachwyca i uzaleznia ....w ciągu pieciu dni pobytu udało nam się zwiedzić jeszcze wiele, wiele cudowności ( ten wpis pokazuje zaledwie 20 procent tego, co widzialysmy ) - codziennie prawie 20 przelazonych kilometrow a i tak nie zdazylysmy wjechać na wzgórze Tibidabo słynnym błękitnym tramwajem i zaliczyc znanej z krzywych ,połamanych filarów krypty Colonia Guell na osiedlu robotniczym pod BArcelona ,które nigdy nie powstalo ... Wniosek- wrócimy tam na pewno!!!!!!!!! - a na pożegnanie kadr z murawy największego stadionu Europy czyli Camp Nou ;)


Do sklikania! ;)

środa, 6 lipca 2016

Drugie zycie butelki po mleku ;)

Hop,hop!!! ;)


melduję, że żyję! ;)
w trakcie pewnego nocnego dyżuru udziergałam naprędce ubranko dla przepięknej, bezzwrotnej butelki po mleku z naszej ostrowskiej mleczarni. Nie potrafiłam się jej ot tak pozbyć, za piękna. Stałą, czekała, aż się doczekała!
Od niedawna posiada nową koszulkę, sukienkę lub cosik innego- jak zwał, tak zwał ;)


Oczywiście pod kolor moich salonowych ścian i pieca ;)


Jak Wam się podoba???









Dziękuję za wszystkie przemiłe komentarze pod poprzednimi postami!!! Cieszę się, że coś się podoba, powoduje to, że jeszcze z bardziej zwielokrotnioną energią siadam do kolejnych robótek!

sobota, 4 czerwca 2016

Zbiorczo serwetkowo :)

Witajcie Kochani :)

zaniedbalam się okrutnie, wszystko przez zwariowane dwa miesiące, w ktorych non stop zylam na walizkach ,w miedzyczasie pracujac i znowu wypadając z domu daleko, daleko :) Nie znaczy to ,ze nic nie robilam w tymże czasie, oj nie! Zawitałam do Londynu, Barcelony, Pragi, na Opolszczyznę, kilkakrotnie gościlam na KTW obserwując historyczne zdarzenia dla tego lotniska, jak przylot trzech samolotów szerokopokładowych i wizyta Airbusa A321 w barwach WizzAir witanego salutem wodnym. Dane mi tez bylo zobaczyc lądowanie największego samolotu na świecie na lotnisku w Pradze, mianowicie transportowca AN-225 zwanego czule "Mrija " .Bogato się działo , ciągle w podrózy, a w podrózy najlepsze jest szydełko i dzierganie, czego efektem są poniższe różnokolorowe serwetki. Kolorowe- tak! Cos ostatnio mnie wzięło na kolor, pożegnałam się chwilowo z bielą i kremem, może to tęsknota za latem i wiosną to spowodowała??? Obecnie hefce twardo slownik kotów usilując dokonczyc nieszczesną fuksję. Niebawem pokażę ;)







Pozdrawiam dyżurowo i do następnego ,hafciarskiego tym razem wpisu- może dzisiaj cos dohefce ;)

wtorek, 22 marca 2016

paryski pojemnik na pieczywo ;-)

Hej, hej ;-)
pokazuję WAm dzisiaj swoje styczniowe dzieło uszyte na warsztatach Kwiatu Dolnośląskiego prowadzonych przed niezastąpioną Stefcię ;-) Jest to mianowicie całkiem łatwa konstrukcja, której mój tępy umysł krawiecki podołał i zdołał ją wykonać . Zatem- kilka fotek owej konstrukcji!




przyznaję się bez bicia, że nie wiem, kiedy znowu zasiądę do maszyny.... zaczęłam jeszcze sweter z brązowego melanżu oraz nadal męczę się z fuksją ....
Pozdrawiam Was serdecznie!!!

zagoniony maurycjusz

środa, 16 marca 2016

Dortmundowa jednodniówka ;-)

Kochani Moi- widząc, z jakim zainteresowaniem spotkał się mój kanadyjski post postanowiłam wrzucić na bloga dodatkową kategorię, mianowicie wpisy o swoich dość licznych podróżach. Z racji tego, że jestem raczej niespokojną duszą i trudno mi usiedzieć na miejscu, każdą wolną chwilę wykorzystuję na poznawanie świata. Do tego dochodzi miłośc do awiacji i gotowa podróż!
12 marca zaliczyłam swój 55 już w życiu lot samolotem podczas kolejnej, zwariowanej wyprawy jednodniowej w towarzystwie pyrzowickich AVGeeków ;-) Trafily nam się przeloty w obie strony Airbusem Wizzair w nowym malowaniu , co już stanowiło dla nas niebywałe szczęście!
Zatem- startujemy z relacją - wylot o :6:05 z Katowic, powrót o 18:50, całkiem dużo czasu, aby co nieco zobaczyć .
NA lotnisku w Dortmundzie przywitala nas swoista reklama :



w tle kościół sw. Rajnolda

wszędzie napotykaliśmy jednorożce- postawione w ramach akcji artystycznej w 2005 roku, potem się rozplenily i są już wszędzie, stały się symbolem miasta.



dorosłe dzieci lubią się bawic na huśtawce na Kampstrasse ;-)

 fragment mocno zniszczonej w czasie wojny starówki- widoczna nawa głowna kościoła mariackiego


dla kontrastu- wieża telewizyjna Florianturm w Westfalenpark


w którym to parku już zawitała wiosna ;-)

oczywiście wjazd na szczyt był obowiązkiem - w tle widoczny stadion Borussi

trzeba się było pobawić i spróbować wprowadzić pileczke do środka labiryntu



park obfituje w liczne ciekawe rzeźby :


w mieście aż roi się od gadżetów BVB - to wręcz kultowy klub i legenda tego miasta


 
widoki z wieży potwierdzają, że jesteśmy w sercu Zagłębia Ruhry. Zakłady robią wrażenie- czyściutko, zupełnie jak nie kopalnia i elektrownia, jednak Niemcy to Niemcy...
 

po powrocie do śródmieścia powłóczyliśmy się co nieco po sklepach i zjedliśmy bratwursty na jarmarku wielkanocnym na Hansaplatz



Wszystko co dobre to się szybko kończy i na lotnisku już załapaliśmy się po odprawie na widok naszego samolociku podczas kołowania

pamiątkowa fotka całej ekipy na płycie lotniska w Dortmundzie



i dowód na to, dlaczego kocham latać ;-)


Wrócę tu na pewno, bo wykryłam zabytkową koksownię udostępnioną do zwiedzania, a że kocham zabytki techniki, to nie odpuszczę !!!

środa, 2 marca 2016

Baktus numer 2 ;)

Hellloooo ;-)

Zawzięłam się i postanowiłam wydziergać drugiego baktusa, tym razem dla siebie ( poprzedni padł łupem Rodzicielki ) .Kolorki z lekka inne, ale tez dosyć sympatyczne- przyznam ,ze chętnie dokonałabym zamiany z nią, gdyż róże i popiele bardziej do niej pasują ,posiada również więcej ciuszków w owych kolorach, ale..... na razie niewykonalne, twardo nosi i nie zamierza zdjąc! Rzekła radośnie: " to sobie wydziergaj kolejnego " ;-)
I masz tu babo baktusa!

Przynajmniej ten mój jest przykładny ,z wciągniętymi nitkami, jak należy ;-)

Ze specjalną dedykacją dla Agnieszki, która pragnęła obejrzeć baktusa w całości ;-)

Mam wrażenie ,ze do trzech razy sztuka i czeka mnie jeszcze kolejny szal, a jak na razie rozpoczęłam szydełkową, wiosenną serwetkę .Nie chwaląc się za mocno- jestem na ukończeniu, także niebawem Wam pokażę .
Gdzie ta wiosna?????